poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 2

Kilka dni później mój ulubiony pacjent opuszczał szpital ale ja nie mogłem się z nim zobaczyć. Nadmiar obowiązków znów zaczął mnie przytłaczać tym bardziej, że od jakiegoś czasu źle sypiałem i to wszystko wina Kamila. Nie pomagało też że jego najlepszy przyjaciel wie o tym co zdarzyło się w mojej przeszłości. Nie przeszkadzało mi że wiedzą o tym moi współpracownicy ale nie mógłbym znieść współczucia w tych pięknych oczach. Gdy Marek tak tragicznie zginął zabierając z tego świata również nasze dziecko myślałem, że już nigdy dla nikogo się nie otworzę a tu w moim bezpiecznym świecie jakim był szpital. Westchnąłem i spojrzałem przez okno w moim gabinecie. Wychodziło na dziedziniec i mogłem obserwować kto wychodzi i wchodzi do szpitala. Zwykle coś takiego mnie nie interesowało ale przy samym wejściu zobaczyłem kręcone włosy Kamila a cała jego postawa wydawała się napięta,  zdawało się że na kogoś czeka i już miałem zrobić sobie przerwę w pracy gdy zobaczyłem że ktoś do niego podchodzi. Starszy chłopak wcale mi się nie podobał ale musiałem sobie ciągle przypominać że nie mam do niczego prawa. Mogłem tylko patrzeć jak nowo przybyły pochyla się i całuje chłopca w policzek, zacisnąłem pięści i odwróciłem głowę niemal krzycząc na siebie w duchu że to nie moja sprawa.

Tomek wyglądał jeszcze lepiej na żywo niż gdy widziałem go przez kamerkę i zgodził się podejść po mnie do szpitala ale mówiąc szczerze bardzo się denerwowałem, przecież to była moja pierwsza randka i chciałem, żeby wszystko było idealne. Niestety im bardziej chciałem, żeby wszystko wypadało jak najlepiej tym więcej się psuło i gdy tylko wyszliśmy po za teren szpitala nogi i język zaczęły mi się plątać
-Spokojnie Kamilku- uśmiechnął się do mnie mój chłopak, wciąż nie mogłem się przyzwyczaić do tego żeby go tak nazywać-Jesteś na siłach żeby oprowadzić mnie po Starym Mieście?
-Tak- i ja posłałem mu delikatny uśmiech po czym wziąłem go za rękę którą wcześniej mi ofiarował, była taka duża i silna lubiłem to uczucie. Tak jak podobały mi się dłonie Łukasza czy Kuby chłopak mojej siostry i nagle przypomniały mi się dłonie Roberta które były jeszcze większe delikatniejsze i cieplejsze niż te tutaj. Zagryzłem wargi i zatrzymałem się na chwilę
-Wszystko ok?- Zatrzymał się i spojrzał na mnie- może jednak odprowadzę cię do domu i tak chciałem zobaczyć jak mieszkasz- mrugnął do mnie i wciąż się uśmiechał
-Bo wiesz...- zacząłem i spuściłem wzrok. Nie wiedziałem jak mu powiedzieć o tej kawie z moim wybawcą- Obiecałem takiemu jednemu wyjście na kawę- spojrzałem na niego
-Kamil bardzo cię lubię, podobasz mi się jak nie wiem co ale mieszkamy na dwóch różnych końcach Polski i nie możemy się widywać co tydzień więc najlepiej będzie jak....
-Będziemy w luźnym związku?- Dokończyłem za niego. W zasadzie nie wiedziałem czy powinienem się z tego cieszyć czy nie. Tomek miał racje że tak będzie łatwiej a ja nie będę musiał czuć się winny jeśli spodoba mi się pewny doktor
-Ale być może kiedyś się to zmieni- mrugnął do mnie i wziął za rękę- To co może pójdziemy coś zjeść postawię ci piwo
-Zjeść tak ale wolę nie pić. Ja i Łukasz mieliśmy kilka lat temu pewne przygody- zachichotałem na same wspomnienie
-Będziesz mi musiał wszystko opowiedzieć- i on się roześmiał po czym ruszyliśmy na pizze która była moim ulubionym jedzonkiem

Tego wieczoru nie mogłem znaleźć sobie miejsca w moim wygodnym ale bardzo pustym mieszkaniu. Wciąż miałem przed oczami nieznajomego całującego Kamila. Wiedziałem, że nie powinienem się tak przejmować, nie powinno mnie obchodzić ale nie mogłem przestać.
Dlatego po kilku godzinach bezmyślnego wpatrywania się w telewizor musiałem wyjść i się napić.
Nie szukałem niczego konkretnego ale nogi same poniosły mnie do małego baru kilka ulic od cmentarza. Tam poznałem Marka tam też zdecydowałem, że chcę spędzić z nim resztę życia. Teraz byłem sam i do tego zdałem sobie sprawę że zakochuję się w nastoletnim pacjencie
-Robert dawno cię tu nie było chłopcze- właściciel baru poznał mnie gdy tylko usiadłem. Ten człowiek chyba wcale się nie zmienił
-Jakoś nie było okazji- upiłem łyk ciemnego piwa. Nawet nie wiedziałem kiedy kufel pojawił się przede mną
-Wciąż się obwiniasz?- Nachylił się do mnie
-To ja wtedy prowadziłem- spojrzenie starszego mężczyzny było coraz mniej przyjemne a mi robiło się gorąco i zacząłem się pocić
-Ale nie byłeś pijany jak tamten- powiedział i nalał mi jeszcze- a jak tam sprawy sercowe?
-Nie zamierzam się wiązać nie po tym wszystkim- warknąłem w jego stronę i odszedłem od baru pod jego czujnym okiem po czym usiadłem pod oknem twarzą do barmana.
Byłem już przy mimo trzecim piwie gdy usłyszałem czysty śmiech Kamila który tak bardzo mi się podobał a za każdym razem gdy go słyszałem był coraz wspanialszy, odwróciłem się szybko i zobaczyłem mojego ulubionego pacjenta z nieznajomym
-Robert!- Ucieszył się chłopiec- Możemy się przysiąść?- I nie czekając na odpowiedź obaj usiedli tak że byłem uwięziony między nimi
-Jestem Tomek- przedstawił się tamten- Ty musisz być tym słynnym lekarzem. Kamil nie przesadzał- poklepał mnie po ramieniu a mi zrobiło się jakoś nie przyjemnie
-Pewnie pewnie- chłopiec entuzjastycznie pokiwał głową i czknął uroczo
-Piliście?-Zainteresowałem się i zaniepokoiłem bo przecież Kamil był wciąż taki młody
-Tylko jedno piwo-  przytulił się do mnie- ale jesteś twardy jak skała- próbował się ułożyć w moich ramionach ale wciąż mu to nie wychodziło i kręcił się na krótkiej wąskiej ławce
-Powinienem być zazdrosny?- Tomek szczerzył do nas zęby i pił moje własne piwo- A tak poważnie Kamilku nie powinieneś mówić takich rzeczy to niegrzeczne- pogroził mu palem- pan doktor to poważny szanowany człowiek i na pewno nie życzy sobie żeby jakiś nieletni pijaczek się do niego przymilał. Chodź tu malutki- ku mojej rozpaczy Kamil wstał ze swojego miejsca i usiadł na kolanach Tomka, zrobiło mi się zimno i pusto ale ze wszystkich sił starałem się tego nie okazywać
-Ty masz dowód?- Zwróciłem się do starszego z chłopców chociaż na pierwszy rzut oka widać było, że jest starszy
-A pewnie, że mam- i wyciągnął z kieszeni karteczkę. Ucieszyłem się gdy przeczytałem gdzie mieszka
-Ja też poproszę piwko- Kamil uśmiechnął się do mnie z kolan Tomka- Takie jedno małe
-Ty mój drogi dostaniesz tylko soczek- pogłaskałem go po brązowych loczkach i poszedłem do baru. Miał rację byłem twardy jak skała ale nie mogłem nic z tym zrobić on nie był dla mnie. Na szczęście potrafiłem się kontrolować i wiedziałem że dam sobie radę być w jego życiu chociaż w pewnym stopniu a chłopiec tego chciał.
-Niezły jesteś- Tomek stanął za mną i położył mi rękę na pośladku- Wiem że nie powinienem  go rozpijać ale chcę żeby dobrze się bawił. Nie jestem złym człowiekiem
-To nie moja sprawa- zabrałem jego rękę- czego ty chcesz od niego?
-Lubię go nawet bardzo- uśmiechnął się do mnie- a co dalej zobaczymy. Ty też go lubisz prawda?
-To bardzo miły chłopiec- burknąłem niegrzecznie i ruszyłem do stolika. Kamil siedział tam sam ale zdawał się dobrze bawić owijając się moją kurtką i próbując wypić resztkę piwa przez słomkę co wyglądało bardzo zabawnie
-Nie o tym mówię- Tomek zrównał ze mną krok- Ale to twoja sprawa. Ja będę tu tylko raz na dwa miesiące przez kilka dni. Reszta czasu....zależy od tego kto go zdobędzie
-Zgodził się na to?- Zdziwiłem się przystając
-To nic złego będziemy przyjaciółmi a może czasem coś więcej- chciałem się zamachnąć i go uderzyć. On nie nadawał się na kogoś kto miałby przebywać z Kamilem ale z drugiej strony go rozumiałem też starałem się zabrać cenne sekundy z życia ślicznego maluszka.
Wiedziałem, że moje życie będzie teraz bardzo trudne.



##################################################################################
Kochani ten rozdział jest chyba taki sobie. Pisałam go z wielkim trudem ale dajcie znać co Wy myślicie:)

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 1

Mimo wszystkiego co się dziś stało nie mogłem zasnąć bo ciągle miałem przed oczami przystojnego lekarza a przecież nie mogłem się zakochać bo byłem w związku. Mój chłopak co prawda mieszkał na drugim końcu polski i widywałem go tylko przez kamerkę ale obiecał że w końcu do mnie przyjedzie. To jednak nie pomagało bo Lew w tym właśnie momencie zasłaniał mi wszystko. A może chodziło o sposób w  jakie mnie obronił? Niestety nie jestem typem męskiego mężczyzny i zawsze potrzebowałem kogoś kto by mi pomógł. I tym kimś zawsze był Łukasz, dlatego właśnie się przyjaźnimy bo on lubi być obrońcą. Uśmiechnąłem się lekko i znów zamknąłem oczy, musiałem odpocząć i przywołałem w myślach mojego chłopaka. Tomek był starszy o 3 lata wysportowany wysoki o ile mogłem zobaczyć przez komputer no i miał bardzo ładne brązowe oczy. Tak to o nim mogłem myśleć leżąc samotnie w nieznanym szpitalnym pokoju. Powoli wsunąłem rękę pod cienki koc.

Wszedłem w końcu pod prysznic. Po nieprzerwanej pracy była to dla mnie najlepsza nagroda. Dziś jednak za każdym razem gdy przymykałem oczy by chociaż na chwilę się odprężyć widziałem ślicznego chłopca, a przecież taki ktoś potrzebuje uwagi i czułości której ja nie mógłbym mu dać. Mimo to przyjemnie było widzieć go gdy zaczynałem niespieszną pieszczotę, miałem tylko nadzieję że szybko mi przejdzie to nietypowe zauroczenie.

Mimo wszystko rano obudziłem się w bardzo dobrym nastroju. Bolało mnie mniej a i miałem bardzo przyjemne sny które sprawiały że wciąż się rumieniłem. Od pielęgniarki dowiedziałem się też że doktor Makowski wziął sobie kilkudniowy urlop więc nie musiałem się obawiać że ten zboczeniec znów się do mnie zbliży.Wiedziałem, że nie ma go dzięki Robertowi i wiedziałem że muszę się jakiś odwdzięczyć, nie wiedziałem tylko jak
-Mogę wejść maluchu?- Usłyszałem głos Łukasza
-Pewnie- rozpromieniłem się i usiadłem wygodniej na łóżku. Kto jak kto ale przyjaciel zawsze miał dobre pomysły- musisz mi pomóc- powiedziałem gdy tylko zamknął za sobą drzwi
-Co się stało?- Na jego przystojnej opalonej twarzy pojawiła się troska. Nie lubiłem tego, pamiętam że kilka lat temu bardzo mi się podobał i nie chciałem żeby się martwił
-Wczoraj zaatakował mnie lekarz ale inny szybko się z nim uporał i teraz nie wiem jak mu za to podziękować- powiedziałem na jednym oddechu bardzo szybko jak zawsze gdy się denerwuje
-Po kolei- usiadł obok mnie i wziął mnie za rękę. Lubiłem taki kontakt a nasze ręce pasowały do siebie jak żadne inne- Zaatakował bo chciał czegoś?
-Tak, ale jak mówię doktor Lew mnie uratował i powiedział, że będzie mnie uczył walczyć, ale teraz muszę mu jakoś podziękować
-Ty to się zawsze w coś wpakujesz- Łukasz ze śmiechem pokręcił głową- ten Lew opowiedz o nim- wyszczerzył do mnie zęby
-Wysoki, bardzo przystojny, ciemne włosy oczy takie że aż dech zapiera i taki inny od Tomka- zarumieniłem się nieznacznie i odwróciłem się do okna
-Oj widzę że się kolego zauroczyłeś- tym razem nie było mu do śmiechu, ledwo tolerował mojego chłopaka zawsze mówił że nie jest dla mnie ale ja potrafiłem być uparty i w tej akurat sprawie go nie słuchałem- a możesz mu np kupić coś....
-Kwiatki!- Krzyknąłem ze śmiechem i po chwili obaj rechotaliśmy jak szaleni a w moich oczach pojawiły się łzy których nie zdążyłem zetrzeć gdy ktoś znów otworzył drzwi.

Szedłem do szpitala z dziwnym uściskiem w żołądku. Stary a głupi karciłem się co kilka metrów a gdy sprawne zwykle dłonie tuż przy samych drzwiach zaczęły mi się pocić roześmiałem się z taką wesołością na jaką nie było mnie stać od niemal 6 lat.
Idąc w stronę pokoju chłopca przystanąłem tylko raz by przeglądnąć się w lustrze ale szybko pokręciłem głowa i dałem sobie spokój z tymi głupotami, przecież to tylko pacjent. Owszem był niebywale śliczny i niewinny ale przecież przez te ostatnie lata kilku takich już się pojawiało a ja tylko na niego tak reaguje.
Byłem już przed drzwiami i usłyszałem czysty śmiech który niemal natychmiast wdarł się do mojego zamkniętego serca i musiałem zobaczyć co wprawiło go w taką wesołość.
Nie był sam i to już mi się nie spodobało ale wystarczył jeden rzut oka na piękna twarz i niemal zamarłem. W oczach i na policzkach widziałem małe kropelki. Dopiero po kilku sekundach mogłem nad sobą zapanować
-Panie Dąb wszystko w porządku?- Zapytałem zbliżając się do łóżka ciągle zastanawiając się czy ten wysoki barczysty chłopak stanowiłby dla mnie konkurencje
-Jak najbardziej doktorze- wciąż się uśmiechał i otarł w końcu łzy co przyjąłem z niespotykaną ulgą
-Należą się panu podziękowania- odezwał się tamten gdy ukryłem twarz za kartą małego- Ten tu ciągle pakuje się w kłopoty i ktoś musi go chronić przed napalonymi zboczeńcami- mówił to całkiem poważnie i za to byłem mu wdzięczny
-Przechodziłem obok- wzruszyłem ramionami ale chyba go nie przekonałem o mojej obojętności bo uniósł nieznacznie brew ale tylko na chwilę-ale masz rację twój kolega potrzebuje ochrony- teraz się uśmiechnąłem i pozwoliłem sobie przez moment ponieść się wyobraźni że to ja go chronię
-Nie mówcie o mnie jakby mnie tu nie było- Kamil nagle wydął usta i położył dłonie na piersi w zabawnym geście
-Przepraszam- powiedzieliśmy oboje- Panie...?- Znów zwróciłem się do nieznajomego
-Łukasz Kępa- wyciągnął do mnie rękę a ja szybko ją uściskałem był niemal tak postawny jak ja ale wciąż wydawał się dzieckiem, jego dłonie były jednak bardziej szorstki niż moje, tak samo duże i silne- mój mały Kamil...
-Hej!!!- Przerwał mu nagle obiekt naszej rozmowy i wspólnej obsesji?- Przecież umiem mówić- zerwał się z łóżka a ja bałem się że za chwilę się przewróci od zawrotów głowy, ubiegł mnie Łukasz który złapał go za ramię i podtrzymał- Znaczy ja chyba panu... ci nie podziękowałem i może chciałby...ś coś dostać- miotał się i rumienił słodko dzielnie patrząc mi w oczy
-Dostać?- Zamyśliłem się- Może zaprosisz mnie na kawę gdy stąd wyjdziesz a z tego co widzę to już bardzo niedługo- mrugnąłem do niego i za chwilę zamarłem. Pobiłem z siebie idiotę, wpraszałem się na randki a tak dawno na żadnej nie byłem. Łukasz ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się tylko lekko nad głową chłopca
-Tak bardzo chętnie- ucieszył się Kamil i w tym momencie zadzwonił czyjś telefon. To przerwało swoistą atmosferę tym bardziej że śliczny maluch już go odbierał z uśmiechem i umykał do łazienki najwyraźniej szukając odrobiny prywatności
-Kawa co?- Łukasz klepnął mnie w ramię a ja uchyliłem się nieco
-Coś musiałem powiedzieć żeby nie zrobić mu przykrości- chciałem żeby brzmiało to przekonująco ale jego nie mogłem zmylić
-Pewnie mnie nie pamiętasz zresztą byłem dzieciakiem ale kiedyś mieszkałem z rodzicami tam gdzie Dawid i moja mama długo po naszej przeprowadzce utrzymywała z nim kontakt wiem, była z tatą na weselu wiem co się stało 6 lat temu- powiedział smutno a ja zamarłem. Nigdy nie pomyślałbym że....Przełknąłem ślinę i patrzyłem na niego w milczeniu przez ciągnące się w nieskończoność sekundy
-Więc wiesz że straciłem męża i dziecko i że nie nadaję się do związku nie ważne jak ten mały słodziak mi się podoba- niemal warknąłem bardzo cicho bojąc się ze Kamil może usłyszeć co było niemal idiotyczne bo przecież to my słyszeliśmy urywki rozmowy
-To twoja opinia- usiadł na krześle i skrzywił się a ja zanotowałem w pamięci żeby kazać przynieść tu wygodny fotel z mojego gabinetu- winisz się za coś na co nie miałeś wpływu, ale się łamiesz a to dobrze bo ja nie będę go wiecznie bronił za chwilę studia i nie jesteśmy nawet na jednej uczelni mimo że to mój najlepszy przyjaciel- jednak nie zdążyłem nic więcej powiedzieć bo usłyszałem z korytarza że zostałem wezwany. Ten kto dowiedział się, że jestem w szpitalu będzie miał bardzo ciężki tydzień już ja o to zadbam.

-Gdzie Robert?- Zapytałem gdy skończyłem rozmawiać z Tomkiem. Trochę się zmartwiłem że nie poczekał ale miałem też dobre wieści i nie mogłem przestać się uśmiechać
-Został wezwany- Łukasz wstał z tego piekielnego krzesła- Co się tak szczerzysz maluchu?
-Bo Tomek będzie w Krakowie na weekend  i mamy się w końcu spotkać na żywo- bardzo się z tego cieszyłem bo przecież nie raz wyobrażałem sobie naszą randkę i to jak mnie całuje, bierze za rękę czy przytula. Przymknąłem oczy i nagle poczułem dotkliwy ból z tyłu głowy. To mnie otrzeźwiło i otworzyłem oczy
-Po co to było?- Masowałem sobie miejsce gdzie Łukasz mnie pacnął modląc się w duchu żeby nie zrobił mi się sinika
-Ty to się lepiej skup na tym żeby stąd wyjść a nie myśl o sprośnościach- popatrzył na mnie groźnie- to tak na przypomnienie- dodał uśmiechając się- a teraz mów co ci przynieść z domu żebyś tu przypadkiem nie umarł z nudów albo nie daj Boże sam szukał sobie rozrywki bo szpital może tego nie przetrzymać- na to musiałem się roześmiać bo przecież nie było ze mną tak źle od wczoraj byłem wyjątkowo grzeczny
-To ja chcę laptop i moje książki- już zacierałem ręce na myśl że będę miał tyle czasu na swoją ukrytą pasje jaką było czytanie romansów w każdej postaci. Taka ze mnie romantyczna dusza
-Żebym tylko tego nie pożałował- Łukasz wyszedł z sali kręcąc głową a ja znów usiadłem na łóżku bo mówiąc szczerze żebra i nogi zaczęły mnie trochę boleć i znalazłem na telefonie nowa grę żeby jakoś zabić czas do powrotu przyjaciela ale moje myśli znów powędrowały nie w tą stronę co trzeba i złapałem się na tym że porównuję Tomka i Roberta nie wyciągając z tego żadnych wniosków ale randki nie mogłem się już doczekać. Tylko co mój chłopak powie na to że idę na kawę z przystojnym lekarzem?


##################################################################################
Kochani dajcie znać co o tym myślicie. To moje pierwsze opowiadanie w takiej formię i trochę się denerwuje. A podoba się Wam treść?

wtorek, 28 kwietnia 2015

Prolog

 Budziłem się z ogromnym bólem głowy a wokół mnie było biało i tylko przed przymkniętymi oczami tańczyły mi zielone słonie. Zamrugałem z wysiłkiem i w końcu zorientowałem się że jestem w szpitalu.
-AAA!- Wydobyłem z siebie nieokreślony pisk na który do mojego pokoju wbiegło dwoje najbliższych mi ludzi starsza siostra Ela i przyjaciel z dzieciństwa Łukasz
-Co się tak drzesz chcesz żeby zleciały się pielęgniarki?- Przyjaciel uderzył mnie niezbyt subtelnie w ramię
-No wiesz?!- Oburzyłem się i zarumieniłem na co roześmiała się siostra
-Wiesz jak się tu znalazłeś?- Zapytała po chwili z zatroskaną miną
-Nnnie- i ja spoważniałem a Łukasz przysiadł na niewygodnym krześle i aż się skrzywił. Razem z siostrą tylko przewróciliśmy oczami
-Rozbiłeś się na desce- odpowiedziała po chwili- ja wiem że masz 18 lat i nie mogę ci zabronić ale musisz uważać na to co robisz- karciła mnie jak zwykle
-Wiem wiem- próbowałem ją zbyć ale wiedziałem, że mam racje. Chociaż ja lubię ryzyko, mimo że może tego po mnie nie widać. Jestem mały bo mam tylko 160 cm wzrostu szczupły mam długie kręcone brązowe włosy których nigdy jakoś nie udało mi się dobrze związać czy ułożyć mimo że nie raz próbowałem. Byłem też bardzo szczupły i miałem buźkę jak dziewczyna co stanowiło moje największe utrapienie. Nawet nasza sąsiadka Dreszowa wciąż zwracała się do mnie per Kamilko i nie chciała przejąć do wiadomości że jestem młodym mężczyzną- A co z moją deską?- Chciałem wiedzieć po chwili
-Roztrzaskana w drobny mak- przyjaciel zrobił smutną minę i wstał z tego nieszczęsnego krzesła- Wpadła pod samochód jakbyś się nie przewrócił mogłoby być z tobą gorzej. A tak masz dwa dni w szpitalu
-Aaale moja deska- W oczach zebrały mi się łzy, Ela nie chciała mi jej kupić i sam przez kilka miesięcy musiałem oszczędzać
-Koniec odwiedzin- do sali wszedł jakiś młody mężczyzna w lekarskim ubraniu i wyszczerzył do mnie zęby niemal drapieżnie a ja się skuliłem. Nie raz byłem w podobnej sytuacji ale Łukasz zawsze dzielnie mnie bronił. Przy nim wyglądałem jak dzieciak z podstawówki ale nie znałem lepszego człowieka- Kamil musi odpocząć- tym razem zrobił profesjonalną minę a mi zrobiło się gorąco
-A nie mogą zostać?- Zapytałem mrugając długimi rzęsami i starając się żeby moje zielone duże oczy wyglądały niewinnie
-Nie dziś- moja kochana siostra nic nie rozumiała i po kilku chwilach niemal siłą wyciągnęła z sali przyjaciela a młody lekarz wciąż stał przy drzwiach.

Miałem okropny dzień i jedyne o czym marzyłem to zimne piwo i wygodne łóżko. Moja zmiana w końcu się skończyła i czekały mnie dwa dni niczym nie zmąconego spokoju.
Właśnie zmierzałem do wyjścia modląc się w duchu żeby żadna pielęgniarka już mnie nie zaczepiała gdy z jednej z sal dobiegł mnie cichy krzyk. W zasadzie w szpitalu to nic dziwnego ale w pobliżu nie było  nikogo a ja w końcu byłem lekarzem.
Szybko otworzyłem drzwi
-Makowski!- Krzyknąłem. Młody doktor leżał na bezradnym dzieciaku. Z nim zawsze były kłopoty ale był synem ordynatora i wszystko uchodziło mu na sucho
-Lew to nie twoja sprawa. Pierwszy zobaczyłem tego słodziaka- dzieciak płakał i starał się wyrwać z żelaznego uścisku tego... kryminalisty ale sam musiałem przyznać że był śliczny co jednak go nie usprawiedliwiało. Jednym skokiem dobiegłem do łóżka i szybkim ruchem rzuciłem Makowskim o ścianę, mimo że i on był dobrze zbudowany na szczęście byłem silniejszy
-To że twój tatuś kryje ci dupę nie znaczy że nie mogę cię połamać- warknąłem do nagle przestraszonego mężczyzny- a teraz spieprzaj i niech cię  nie widzę w pobliżu tego pokoju bo nic ci nie pomoże- i zwróciłem się w stronę łóżka
-Dziękuję- mały już otarł łzy i starał się uporać z obszarpaną piżamą, z bliska wyglądał jeszcze lepiej aż musiałem dyskretnie się uszczypać żeby nie zrobić czegoś głupiego. Za długo byłem sam
-Nie ma za co mały- wziąłem jego kartę. Kamil Dąb, no rzeczywiście raczej ździebełko uśmiechnąłem się pod nosem- następnym razem jeśli ktoś będzie chciał coś ci zrobić po prostu uderz, ugryź, kop- ale już wiedziałem że do czasu aż chłopak będzie w szpitalu ja będę go pilnować mimo tego że mam wolne. Zawsze znajdzie się jakaś papierkowa robota
-Postaram się- uśmiechnął się do mnie i cała  buzia mu się rozjaśniła. Hamowałem się z całych sił żeby go nie pocałować- a teraz odpoczywaj karzę pielęgniarce dać ci coś na sen- i ja się uśmiechnąłem idąc w stronę drzwi, te ogniki w pięknych oczach były zaraźliwe
-Panie Lew?- Usłyszałem jeszcze i odwróciłem się zanim zamknąłem drzwi
-Tak panie Dąb?- Uniosłem brew i wciąż się uśmiechałem
-Nauczy mnie pan się bić?- Tego się nie spodziewałem i przez kilka sekund jedyne co mogłem robić to patrzyć na ślicznego chłopca który wyglądał tak krucho że jedyne co chciałem robić to chronić go przed całym światem
-Robert- przedstawiłem się bo to całe pan wcale mi się nie podobało. Tworzyło niepotrzebny dystans który mi uwierał- Zobaczymy mały zobaczymy- i w końcu zamknąłem drzwi by dać mu odpocząć.



##################################################################################
Kochani bardzo proszę o opinię i to jak najwięcej:)
Inspirowały mnie opowiadania świetnej autorki Strega Bianca  kto jeszcze nie zna zajrzyjcie i do niej